Geoblog.pl    borys    Podróże    Tajlandia 2010    Babcia, Dziadek, Australia i deszcz
Zwiń mapę
2010
02
wrz

Babcia, Dziadek, Australia i deszcz

 
Tajlandia
Tajlandia, Koh Samui
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9821 km
 
Dziś zdobywamy Grand Mother & Grand Father Rock idąc plażą w upale, tak typowo po polsku. Azjaci okutani w długie fatałaszki siedzą pokornie w cieniu, a my biali centralnie plażą w upale. Po długim spacerze nad brzegiem morza docieramy do słynnych skałek. Brak stonki turystycznej, woda krystaliczna, wspinam się na górę, strzelamy fotki, dziękujemy za uwagę, kamienie gorące jak cholera. Wypatrzyliśmy piwo na wzgórzu. Knajpa okazuje się cudowną, zacienioną i przewiewną oazą z hamakami i widokiem na całą zatokę.

Zamawiamy napoje, hamaki bujają z lekkim zgrzytaniem sznurów, wpada Jamajczyk z bębenkiem (autorskie określenie uśmiechniętych, opalonych gości z dredami) zamawia kawę i wystukuje sobie ciche rytmy. Za chwilę dobija dwóch Włochów, kolejny Jamajczyk i zaczyna się spontaniczna impreza. Jamajczycy proszą właściciela knajpy o wrzucenie ich CD do odtwarzacza, rozlegają się karaibskie rytmy, Włosi sikają z zachwytu, Jamajczycy nawijają swój bajer, Włosi już chcą wydawać ich płytę, zamawiamy drugie piwo, hamaki i zegarki lekko zwalniają, słuchamy płyty do końca. Kończymy piwo, wybujaliśmy się, płacimy, zagaduję właściciela knajpy i oryginalnej, mieszanej urody barmankę o narodowość. Jest australijczykiem, ma w dupie cywilizację, poznał dziewuchę z Karaibów, zabrał ją ze sobą i osiedlił się na Koh Samui. Żegnamy się z wszystkimi, Włosi zrobili biznes życia, Jamajczycy zapraszają na koncert na plaży w nocy z pochodniami, idziemy dalej, bo trzecie piwo to duże ryzyko przy 33 st.C.

W drodze powrotnej dwóch motocyklistów na grubym sprzęcie zatrzymuje się i pyta - uwaga - o Australijczyków !, bo chcą się nacjonalnie zintegrować i uzyskać informacje z pierwszej, pewnej ręki jakiegoś ziomala. Ależ owszem ! Sam wprawdzie jestem z Polski (nie, nie Holland, Poland !), natomiast doskonale znam Australijczyka, który prowadzi knajpę, przed chwilą bujałem sie w jego hamaku, jedźcie prosto, potem w prawo, lewo, pod góre, pytajcie o babcie i dziadka i już jesteście na miejscu. Chłopaki strasznie dziękują i z rykiem maszyn odjeżdżają.

Docieramy do hotelu, szybki prysznic, dziś kierunek plaża, wybieramy miejsce pod palmą, żadnych parasoli ani leżaków, tylko zielone drzewo. Dociera do nas kilkoro plażowych obchodowych oferując jedzenie, masaże, przeróżne towary, ale wszystko przerywa rzęsisty deszcz. Pada ok. pół godziny, chowamy sie pod jakimś zadaszeniem i wracamy do hotelu. To jeden z dwóch opadów jakie nas spotkały w porze deszczowej podczas całego, dwutygodniowego pobytu w Tajlandii.

Wieczorem masażystki z salonu obok hotelu namawiają nas uporczywie na swoje usługi, (madaaaaam, masaaaaaaaż) decydujemy się na wersję z aromatycznymi olejkami czyli straszny lajt, ale i tak jest bosko ! Kolacja na targu wspaniałości, uzupełniamy brakujące płyny w 7-eleven, spotykamy w sklepie parę Polaków w podróży poślubnej, strasznie namawiali i polecali Malezję. Kto wie, co wydarzy się za rok. Wracamy do hotelu, jutro będzie jeszcze ciekawiej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 205 wpisów205 0 komentarzy0 569 zdjęć569 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970