Geoblog.pl    borys    Podróże    Tajlandia 2010    zmiana wyspy, Am Samui Palace
Zwiń mapę
2010
01
wrz

zmiana wyspy, Am Samui Palace

 
Tajlandia
Tajlandia, Koh Samui
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9821 km
 
Plan jest prosty: zmiana wyspy, bo tu nas czeka Full Moon Party każdej nocy. Pobudka, śniadanie, pakowanie, zasuwam skuterkiem do portu w środkowej części wyspy, wymieniam skuterek na paszport (nawet w hotelowej wypożyczalni żądaja paszportu za pojazd), łapię jedyną w porcie, a jednocześnie najtańszą taksówkę, tzn. 70-letni kierowca 30-letniego skutera zaprasza mnie na siedzenie za swoimi plecami i wracamy do hotelu na południu wyspy. Pokonywanie stromych wzniesień na manualnej skrzyni biegów dostarcza słusznej dawki adrenaliny, jestem całkowicie obudzony i gotów do dalszych przygód. Hotel zapewnia bezpłatny transfer do portu, kierowca jeepa wymienia wcześniej zakupione w hotelu karteczki na prawdziwe bilety promowe, startujemy ok. 10:30.

Prom niewielki, osobowy, piwo w lodówce turystycznej. Po niecałej godzinie dopływamy do portu na wyspie Koh Samui. W oddali nad sąsiednią plażą majaczy olbrzymi posąg Buddy, prom dobija do chybotliwej kładki obłożonej oponami, z lekkim strachem docieramy do brzegu. Czekamy na poboczu, aż stonka turystyczna zostanie wchłonięta przez mafię taksówkowo-busową i uprzejmie wysłuchujemy przeróżnych propozycji dojazdu do naszego hotelu, wybieramy taksówkę za cenę niewiele wyższą od rozsądnej, jedziemy ok. 35 min., wreszcie jest nasz Am Samui Palace. Udany strzał: "Nasza mała Nalinka" wspominamy Alpina Nalina na wyspie Phuket z ubiegłego roku, którego to hotelu, obecny wydaje się być przyjemną miniaturą. Szybki prysznic i biegiem na rozpoznanie okolicy.

Do plaży kilka minut przez tajną ściezkę sąsiedniego hotelu, do targu z ulicznym szaleństwem jedzenia i tancerkami w niezliczonych show-bar tez kilka minut, bankomat obok hotelu, miła kafejka prowadzona przez miłego Angola na przeciw hotelu, jesteśmy w centralnym centrum Lamai. Chłoniemy atmosferę nowego miejsca, prześwietlamy hotel i jego udogodnienia, kończymy dzień przy uciesznym, olbrzymim, zbiorowym stole na ok. 20 osób (stołów jest kilka) do którego obsługa straganów z jedzeniem podaje zamówione dania.

Jest w czym wybierać: chińskie woki ze wszystkim co się rusza, grille węglowe, na których lądują krewetki i szaszłyki, patelnie do naleśników z mnóstwem dodatków do wyboru, wszystko skwierczy, szumi, dymi i pachnie, aż w nosie kręci. Wybieramy szaszłyki mięsno-warzywne i soki owocowe wyciskane ze świeżych owoców. Po kolacji wracamy do hotelu, włączamy klimę i szybko na tarasik przed pokojem, dosłownie krok od podświetlonego basenu, uzupełniamy odpowiednie płyny, powoli odjeżdżamy w niebyt, czas spać... Jutro będzie jeszcze ciekawiej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 205 wpisów205 0 komentarzy0 569 zdjęć569 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970