Geoblog.pl    borys    Podróże    Tajlandia 2010    Suvarnabhumi Airport, AirAsia, Surat Thani Airport, Don Sak Raja Ferry, Thong Sala Raja Ferry, Grand Sea Resort
Zwiń mapę
2010
28
sie

Suvarnabhumi Airport, AirAsia, Surat Thani Airport, Don Sak Raja Ferry, Thong Sala Raja Ferry, Grand Sea Resort

 
Tajlandia
Tajlandia, Surat Thani Airport
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9679 km
 
Dziś bardzo intensywny dzień. Ostatnie zakupy w China Town, chińska biżuteria, pakistańskie "japonki". Taxi na Lamphong Railway Station za 50 BTH, metrem za 5 BTH do stacji Bangkok Aiport Train, czyli super szybki pociąg za 300 BTH (komfort psychiczny przed odlotem - bezcenny, a korki i opóźnienia w BKK to chyba norma) i jesteśmy ponownie na lotnisku Suvarnabhumi, mamy godzinę do odlotu.

Wcześniejsza rezerwacja w AirAsia.com, bilet i odprawa online skracają czas formalności do 10 minut. Zagaduje nas bardzo elegancki i uprzejmy pan z obowiązkowym identyfikatorem i zdjęciem, lampki alarmowe lekko się rozświetlają. Pan pyta o narodowość, nie bardzo wie gdzie jest Poland, pyta gdzie jedziemy na wakacje, jakie mamy plany. Przekonuje nas, że powinniśmy skorzystać z super okazji i kupić bilet łączony autobus+prom z Surat Thani do Koh Phangan, bo na miejscu może być problem z miejscami. Pani z biura (stolik w przejściu do bramki ustawiony dla nieuważnych turystów) już zaczyna wypisywać bilety za 800 BTH / os., drugi pan pomocnik w czapce kapitana statku piratów, głośno i szybko przekonuje o wyjątkowej okazji. Chyba po angielsku. Z uśmiechem wyciągam tabelę rozkładu promów i cennik, ale nie znam cen autobusów z lotniska do portu, więc blefuję, że to strasznie drogo i czekam na reakcję. Pani chowa blankiety, pomocnik milknie, no to żegnamy się, zobaczymy co będzie na miejscu.

Godzinka lotu, niewielkie lotnisko, niewielki terminal, szybka odprawa. Jedyne biuro na miejscu oferuje bilety autobus do portu + prom na Koh Pangan za 500 BTH / os., czyli zaoszczędziliśmy razem 600 BTH. Najważniejsze to powtarzać wszystkim organizatorom, kierowcom i ich pomocnikom: Koh Pangan, Koh Pangan, Koh Pangan, tak żeby nie wylądować na Koh Samui. Jedziemy autobusem do portu, przesiadamy się w lokalny mini busik, docieramy do promu. Pytamy do znudzenia, czy to na pewno do Koh Pangan, wsiadamy, zajmujemy jakieś miejsca w fotelach lotniczych i odpływamy. Prom, jak prom, towarowo - osobowo - spalinowy, można na pokładzie, można w dużej sali z mnóstwem wiatraków, TV i sklepikiem. Mają piwo. Dwie i pół godziny później jesteśmy na miejscu.

Przy zejściu na ląd osaczają nas naganiacze hoteli, taksówek i cholera wie czego jeszcze. Idziemy 200 metrów dalej, czekamy aż wszyscy odjadą i kombinujemy jak się dostać do hotelu "po swojemu". Mam telefon, mam rezerwację emailem, ale żadnej płatności. Roaming dość drogi (wtedy jeszcze nie wiedziałem, że zakup lokalnego prepaid-a, to śmieszne koszta) więc podchodzę do Taja, który zasuwa na gitarze w jakimś barze przy porcie i mówię, że moja komórka jest zepsuta, a muszę zadzwonić po transport (w ten sposób kilkakrotnie korzystałem z telefonów w TAT. Nigdy nie odmówili) Dzwonię do hotelu, do dupy słychać, przerywa. Mówię, że jestem na miejscu i proszę o transport (wczesniej zaoferowany w emailu), ale nie bardzo się dogadujemy. 20 BTH za uprzejmość panu od komórki i kosmiczne 200 BTH za podwiezienie 2 km. panu od jeepa, który się napatoczył, widząc białych z bagażami przy drodze. Wcześniej zaoszczędzone 600, teraz przepłacone 150, ale nie zawsze chodzi o pieniądze tylko o najmniejszą choćby, przygodę.

Hotel Grand Sea Resort tonie w zielonych ciemnościach, docieramy z trudem do recepcji, wita nas kilka osób, przepraszają za nieporozumienie z transportem, ale mój i ich angielski jest wystarczający tylko do podstawowych formalności więc nie rozwijamy tematu. Na pytanie: "kiedy chciałbym zapłacić, teraz czy rano ?" lampka alarmowa ponownie lekko się rozświetla. Mówię, że wolałbym rano, bo jestem bardzo zmęczony podróżą, wszyscy ze zrozumieniem kiwają głowami. Dwie Tajki łapią bagaże i z trudem wloką do pokoju. Prysznic, szybka decyzja o kolacji, idziemy w okolice portu, bo coś ciemno w tym hotelu.

Przy porcie targ i dziesiątki sprzedawców jedzenia. Pan o urodzie kreolskiej ma kilka ogromnych garów z wywarami mięsnymi, rybnymi i mnóstwem warzyw. Wybieramy różne wynalazki, dostajemy stos ryżu, pijemy sok wyciśnięty ze świeżych ananasów, objadamy się po całym, wyczerpującym dniu, wracamy do hotelu, pora spać... Jutro będzie jeszcze ciekawiej
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 205 wpisów205 0 komentarzy0 569 zdjęć569 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970