Bez większych formalności wypożyczamy skuterek i ruszamy w poszukiwaniu farmy orchidei. Ruch straszny, jedziemy bardzo ostrożnie, przystanek przy 7/11 dla wyrównania poziomu płynów w organiźmie, jest strasznie gorąco. Siedzimy na krawężniku pijąc piwko, obok nasz skuterek zaparkowany na zakazie, podjeżdża policjant, zsiada z motoru, staje obok nas, zapisuje chyba rejestracje sąsiednich motorków, uśmiecha się do nas, pozdrawia i odjeżdża. Po chwili starszy Taj na rowerze, widząc, że oglądamy mapę, pyta czy potrzebujemy pomocy. Kuca obok nas i na naszej mapie stawia długopisem tajemnicze znaczki, które szczegółowo opisuje. Skala mapy jest śmieszna, znaczki nieczytelne, a opis kompletnie niezrozumiały, ale jest fajnie, wszyscy sie uśmiechamy, potem jedziemy każdy w swoją stronę.
Po odwiedzeniu kwiatków (200BTH/os) jedziemy na górę, gdzie stoi wielki Budda w wiecznej budowie. W drodze powrotnej mylimy drogę, dzięki czemu trafiamy na piękny punkt widokowy Kata View Point. Hotel, prysznic i szukamy wycieczki na Krabi, gdzie chcemy zaliczyć plażę Railay. Decydujemy się na jednodniowy wypad z kilkoma atrakcjami po drodze (Pkuket to Krabi & 4 Islands 1500BTH/os). Masaż w Sabai-Sabai, starsza Tajka przypmniała mi, co znaczy masaż klasyczny, dzielnie zaciskałem zęby. Kolacja, odkażanie na tarasie, spać. Jutro wycieczka.