Nareszcie kilka dni na swobodną improwizację z wolnym czasem. Trzeciego grudnia mamy zarezerwowany nocleg na Koh Chang, więc do roboty !
Jednego dnia wybieramy się na wycieczkę statkiem po kilku wyspach. Sympatyczny Rosjanin ma biuro podróży na małym stoliku turystycznym przy naszej ulicy i nie próbuje nas za bardzo naciągać na super szybkie motorówki, czy spanie pod namiotem na "dzikiej" wyspie. Bierzemy 1-dniowy wypad ze snorkowaniem, plażowaniem i żarciem na fajnej łajbie. Górny pokład jest wyłożony materacami pod osłoną przewiewnej siatki przeciwsłonecznej, a na dolnym siedzimy wygodnie w fotelach przy stolikach. Po drodze przystanki na snork, smaczne posiłki, owoce, skrzynia z piwem w lodzie. Najciekawszy przystanek na wyspie, gdzie przechodzimy spacerkiem przez "dżunglę" na drugą, mniej uczęszczaną stronę. Dzika plaża, jedna knajpka pod strzechą, domki z bambusa, dormitorium, hamaki, cywilizacji brak. W drodze powrotnej jeden z niemieckich współwłaścicieli łajby dał popis szarpania gitary i beztalencia muzycznego, gwałcąc większość nieśmiertelnych hitów muzycznych. Na szczęście dużą część występu udało się nam zdrzemnąć pokład wyżej.
Drugiego dnia bierzemy tuktuka na wypad nad pobliski wodospad. Droga dojazdowa to czerwony, strasznie dziurawy szuter, upał i kurz, ale zimna woda wodospadów i urok niezatłoczonej turystami okolicy, wynagradzają trudy dojazdu. Polecamy. I nie kąpcie się z banknotami :)
Kolejny dzień to wypad na Otres Beach. Wspaniała plaża bez głośnej muzyki, skromne zaplecze noclegowe, mnóstwo małych knajpek ze stolikami w cieniu i własnymi leżakami na czystej plaży. Warto wybrać taką knajpkę, która ma prysznic ze słodką wodą do spłukania. Nieliczni sprzedawcy i masażystki pozwalają zachować własny, święty spokój. Trafiliśmy na bezwietrzną pogodę, ciepłą jak cholera wodę i zimne, lane piwo...
Pozostały czas to wspaniałe nicnierobienie, basen, plaża i kolacje przy ulicy równoległej do plaży w jednej z wielu knajpek od 3$. Te knajpki szczególnie polecamy, świeże ryby i owoce morza z grilla, pieczone ziemniaki, ryż lub frytki, góra surówki, zestaw 3$ plus zimny kufelek piwa za 0,5$, pysznie. A kraby nieziemskie, mniam.
Kupujemy bilet hotel-hotel na Koh Chang, jutro wracamy do Tajlandii.