No i znów cały dzień drogi. Tuktuk do dworca autobusowego, przesiadka w autobus do granicy, odprawa, oczywiście chcą po 5$ za paszport szybko odprawiony, ale to nie ma sensu - i tak po stronie tajskiej wszyscy czekaja na komplet pasażerów. Wymieniają nam bilet na inny, my wymieniamy kilka dolarów na baty, uzupełniamy płyny i jedziemy kolejnym busem do portu. Znów jakiś tuktuk, znów zmiana busa, kierowca pogubił drogę, ale na szczęście zdążył na ostatni prom. Dopływamy po zmierzchu, przejmują nas sześciosobowe transportery, gdzie upychają od ośmiu do dziesięciu turystów; cóż ostatnie, wieczorne kursy.
Lądujemy na jedną noc w Baan Saikao przy White Sand Beach, a jutro szukamy czegoś na dalszy pobyt. Szybki prysznic, jesteśmy padnięci, ale jak tu nie wyjść na rozpoznanie okolicy ! Typowo tajsko, tłoczno, kolorowo, pachnąco, jest 7-eleven :), mnóstwo turystów zza naszej wschodniej granicy. Właściwie cały Koh Chang opanowany przez nich, napisy, biura, menu, itp. Drugą, liczną grupą są Tajowie na urlopach, dla których to łatwo dostępna z BKK wyspa z plażami.
Oglądamy kilka hoteli, plażę nocą, jakieś przegryzki uliczne, odkażanie, czas spać.